Filip Stankiewicz Filip Stankiewicz
2172
BLOG

Wniosek z raportu MAK – były fałszywe reflektory

Filip Stankiewicz Filip Stankiewicz Polityka Obserwuj notkę 11

Rosjanie według różnych analiz sfałszowali stenogramy, zapisy dźwiękowe (mogli użyć zapis próbnego lotu z 9 kwietnia), więc nie można ufać niczemu z raportu MAK. Formalnie MAK jest niezależny, ale w 1991 r. Tatiana Anodina została jego szefem dzięki poparciu wiceszefa KGB Jewgienija Primakowa. Wątpliwości i dziwnych zbiegów okoliczności są dziesiątki i setki. O tym, że Rosjanie mataczą świadczy ponad wszelką wątpliwość nie przekazanie przez nich wielu dokumentów i dowodów rzeczowych oraz nieumożliwienie Polakom ich zbadania – o części z nich  dowiadujemy się z uwag polskiej komisji do raportu MAK.



Zastanawia na przykład sprawa reflektorów. Otóż piloci mieli od załogi JAK-a informację, że pas lotniska wskazują silne reflektory. Opublikowany przez MAK zapis tych ostatnich sekund może być nieprawdziwy – od wysokości 150 metrów samolot schodził bardzo szybko co wskazuje na awarię lub sabotaż, wskazuje na to też zachowanie łopatek jednego z silników, co zdaniem pilota latającego na TU-154 kpt. Janusza Więckowskiego było niemożliwe gdyby silnik działał do końca lotu. Ekspert twierdzi również, że samolot nie mógł obrócić się na plecy po ścięciu brzozy.



Ale załóżmy na moment, że piloci we mgle schodzili do lądowania sprawnym samolotem, a nie tylko przelatywali nad lotniskiem na bezpiecznej wysokości, co też jest nazywane podejściem do lądowania. Wiedząc, że pas wskazują silne reflektory załoga nie podchodziłaby do lądowania, gdyby ich nie widziała. Mogli ryzykować przelot nad lotniskiem na wysokości 100 czy nawet 80 metrów, ponieważ było to bezpieczne, natomiast nie ryzykowaliby zejścia pod sporym kątem poniżej 80 metrów, a już zwłaszcza poniżej 50 metrów nie mając absolutnej pewności, że tam jest pas, ponieważ wiedzieli, że powstrzymanie opadania samolotu typu TU-154 trwa, a wokół lotniska jest las. Zatem jeśli załoga zeszła na 20 metrów mimo ostrzeżeń systemu TAWS oznacza to, że musiała widzieć reflektory stojące w lesie na ponad kilometr przed pasem lotniska. Oczywiście również radiolatarnie zostały wyłączone i zastąpione mobilnymi fałszywymi. Aby to było skuteczne musiała być silna mgła, ale to nie jest żaden problem już od czasów II wojny światowej. To wszystko oznacza celowe doprowadzenie do katastrofy samolotu, ale to nie gwarantowało zbrodniarzom powodzenia, a wręcz było niemal pewne, że wielu pasażerów przeżyje. Zatem musiała być także użyta silna bomba – eksperci na podstawie analizy zdjęć i części wraku wskazują na bombę termobaryczną. To też nie gwarantowało śmierci wszystkich pasażerów, a przeżycie świadków oznaczałoby odkrycie prawdy. Z tego punktu widzenia przestaje dziwić pierwszy filmik z miejsca katastrofy i to, że zostali podstawieni dwaj jego rzekomi autorzy opowiadający bajeczki – rzekomi, ponieważ ich głos różnił się od zarejestrowanego głosu autora. Na filmie słychać głosy w języku polskim, strzały oraz  głośny wybuch śmiechu grupy osób. Taka reakcja wskazuje na to kim były te osoby.



Ta interpretacja jest prawdziwa jeśli zapisy czarnych skrzynek przedstawione przez MAK są prawdziwe. Ale oczywiście jeśli zapisy te zostały sfałszowane celowe doprowadzenie do katastrofy samolotu rządowego jest niemal pewne, ponieważ Rosjanie nie manipulowaliby zapisem z błahego powodu.



Filip Stankiewicz





Źródła:



http://www.tvn24.pl/0,1658896,0,1,pilot-tu_154m-mogl-rozpasc-sie-silnik,wiadomosc.html


http://dzidekcent.salon24.pl/189047,tupolew-spadal-od-150m


http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/pilot-tupolewa-pasazerowie-samolotu-powinni-przezy_152041.html



Analizy stenogramów – przykłady fałszerstw.


http://www.pluszaczek.com/2010/06/05/stenogramy-z-czarnych-skrzynek-tu-154m-%E2%80%93-falszerstwo-%E2%80%93-czesc-iv/


http://el.ohido.siluro.salon24.pl/189094,stenogramy



Reflektor lotniskowy APM 90 na samochodzie ZIŁ 130. Piloci samolotu rządowego mogli widzieć światło właśnie takich mobilnych reflektorów jak na zdjęciach.


http://www.pojazdy-wojskowe.com.pl/pl/oferta_aktualna/poz/156_.html



Załodze Tu-154 podawano błędne odległości od lotniska, ponadto zmylono za pomocą fałszywej radiolatarni wskazania odbiorników informujących o kursie samolotu i sfałszowano sygnał GPS. Gdyby choć jedno z tych źródeł informacji działało prawidłowo, nie doszłoby do tragedii – mówi K.M., ekspert, który 7 grudnia br. zaprezentował wyniki swoich analiz na forum PE w Brukseli. Wszystkie elementy umożliwiające określenie położenia samolotu zostały przez Rosjan zakłócone. Załoga nie miała żadnych szans na ustalenie, w którym miejscu się znajduje. Jeśli jedno ze źródeł informacji o położeniu Tu-154 nie byłoby zafałszowane, wówczas piloci zorientowaliby się, że albo kontroler źle podaje informacje, albo system radiolatarni działa nieprawidłowo i uniknęliby wciągnięcia w śmiertelną pułapkę. Nawarstwienie się tych błędów to albo wynik celowego działania, albo zupełnie nieprawdopodobny zbieg okoliczności.


http://www.niezalezna.pl/artykul/lech_kaczynski_w_smiertelnej_pulapce/42491/1



Rysunek przedstawia lądowanie TU-154 w Smoleńsku przy założeniu fałszywych radiolatarni i reflektorów pokazujących pas lotniska na kilometr przed prawdziwym pasem. Autor bloger Rexturbo: http://rexturbo.salon24.pl


http://img11.imagehosting.gr/out.php/i1406524_falselanding.jpg



Kolejne niejasności w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Jak wiemy – w ostatnich minutach lotu Tu-154 był odchylony od osi pasa w lewo o ok. 40 m, a kilometr przed lotniskiem znajdował się na wysokości zaledwie 8–10 m. Wiele wskazuje więc na to, że piloci w warunkach złej widoczności zostali zmyleni przez fałszywe dane zawarte w karcie podejścia. Co najciekawsze – Bogdan Suchorski zeznał w prokuraturze, że karty dostarczone w kwietniu 2010 r. przez Rosjan różniły się od starszych wersji właśnie fałszywymi informacjami na temat współrzędnych pasa i radiolatarni. W aktach śledztwa znajduje się także – według naszych informatorów – zeznanie świadczące o zakłóconym działaniu bliższej radiolatarni. Artur Wosztyl, opisując swoje lądowanie w Smoleńsku Jakiem-40, powiedział, że zbliżając się do niej, zauważył, iż po przełączeniu na nią automatycznego radiokompasu (ARK) nie ma jednoznacznych wskazań. Wskazówka ARK na głównym wskaźniku nawigacyjnym w jaku wychylała się o ok. 10 stopni – raz w prawo, raz w lewo. „To świadczyło, moim zdaniem, o nieprawidłowej pracy radiolatarni" – zeznał Wosztyl. (...)Pilotów mogło także zmylić zakłócenie sygnałów GPS, mających m.in. wpływ na pracę autopilota, przy użyciu którego piloci Tu-154 wykonywali manewr podejścia do lądowania i odejścia (z jakichś względów nieudanego) na drugi krąg. Przypomnijmy, że pilot Grzegorz Pietruczuk zeznał w prokuraturze, iż po remoncie w Samarze stwierdzono w Tu-154 przerwy we wskazaniach anten satelitarnych GPS-1 i GPS-2. Zdaniem Pietruczuka – powodem tych przerw mogła być praca radiostacji ratowniczych ARM, zamontowanych przez Rosjan podczas prac remontowych w Samarze. Według naszych informatorów, Pietruczuk powiedział, że „zakłócenie pracy GPS-1 i GPS-2 mogą mieć bardzo duże znaczenie w nawigowaniu przy podejściu do lądowania".


http://www.wpolityce.pl/view/3898/_Wspolrzedne_lotniska_nie_wskazywaly_srodka_drogi_startowej___Bardzo_ciekawe_ustalenia__Gazety_Polskiej__w_sprawie_Smolenska.html



Wszystkie argumenty potwierdzające tezę, że mgła w Smoleńsku 10 kwietnia nie była naturalna.


http://ndb2010.salon24.pl/265382,analiza-mgly-w-smolensku-10-04-2010



Do katastrofy prawdopodobnie by nie doszło, gdyby nie mgła, która tuż przed tragedią pojawiła się nad lotniskiem.– Bez mgły oszukanie załogi samolotu by się nie powiodło – mówi „GP” K.M., ekspert zespołu ds. katastrofy smoleńskiej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, specjalista ds. kontroli radiolokacyjnej, który prezentował swoje wyliczenia na forum Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Wokół mgły w pobliżu lotniska Siewiernyj w Smoleńsku pojawia się wiele niejasności. Jej pojawieniem się o tej porze dnia zdziwiona była załoga Tu-154. Według stenogramów, o godz. 8:16 (czyli 10:16 czasu rosyjskiego) Robert Grzywna mówi zaskoczony: „Ale 10-ta i mgła?”. Czy Ił-76 mógł więc przyczynić się do pogorszenia warunków pogodowych w Smoleńsku? Techniczną możliwość takiego zabiegu potwierdził w rozmowie z nami E. W. (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), polski fizyk: – Środki wiążące fizycznie lub chemicznie tlen w atmosferze, a także środek wytwarzający sztuczną mgłę, mogły zostać rozpylone przez iła w dwóch warstwach w osi pasa.


http://www.niezalezna.pl/artykul/zagadka_smolenskiej_mgly/43223/1



Rosyjski ekspert opisuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" możliwość zaatakowania samolotu bronią termobaryczną. Po zaatakowaniu samolotu bronią termobaryczną szczątków byłoby wiele, czuć by było zapach nafty, a ciała pasażerów byłyby nagie - twierdzi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Wasilij Wasilenka, były pilot wojskowy, instruktor-kosmonauta, absolwent moskiewskiego Instytutu Górniczego. Wasilenka studiował technologię ładunków wybuchowych i pirotechniki. Potem - w latach 70. - trafił do wojskowego instytutu, gdzie po raz pierwszy uczestniczył w pracach zespołu tworzącego broń paliwowo-powietrzną. Ekspert opowiada, że Rosjanie wykonywali próby strzelania do samolotów bezzałogowych. Jak wyglądało miejsce zdarzenia? "Wszędzie mnóstwo małych, zielonych porozrywanych części, bo ten samolot był właśnie zielony, po to, by na tle ziemi nie widziały go amerykańskie satelity. Szczątków było wiele" - odpowiada Wasilenka.


http://niezalezna.pl/artykul/rosyjski_ekspert_o_broni_termobarycznej/43368/1



Profesor zw. fizyki, dr hab. Mirosław Dakowski: Jako profesor zwyczajny fizyki, zajmujący się zawodowo oraz jako dydaktyk dynamiką ruchu i prawami zachowania (pędu, momentu pędu itp.), a także wytrzymałością materiałów, wykonałem i posiadam obliczenia wskazujące, że przyspieszenia przy zetknięciu się z ziemią czy drzewami kadłuba samolotu wynosiły od 0,4 do 4 g (g - przyspieszenie ziemskie), co czyni skrajnie nieprawdopodobnym, przy ujawnionym sposobie zetknięcia kadłuba z przeszkodami, zejście śmiertelne wszystkich osób na pokładzie w trakcie i na skutek hamowania. Niemożliwe też było, przy ewentualnej utracie kawałka skrzydła znanej wielkości na wysokości paru metrów, wykonanie przez płatowiec pół-beczki nad gruntem. Kadłub, traktowany w obliczeniach jako rura, głównie z duralu wzmocniona żebrami, musiał przy ślizganiu się po zagajniku pozostać w całości, lub rozpaść się na dwie, najwyżej trzy części. Rozpad jego na dziesiątki tysięcy części jest sprzeczny ze znaną z mechaniki wytrzymałością materiału kadłuba. Wskazuje to na pewność, iż rozpad kadłuba nastąpił z innych przyczyn, łatwych do jednoznacznego znalezienia. Wykonane obliczenia, na podstawie ujawnionych zapisów ścieżki dźwiękowej z czarnej skrzynki, wskazują na różne, wahające się i zmienne prędkości płatowca w powietrzu (przykładowo np. 59 km/h lub 158 km/h; jest to sprzeczne z zasadą zachowania pędu), przy katalogowej minimalnej możliwej prędkości Tu 154 w stabilnym locie rzędu 270 km/h. To jest jednoznaczny, pewny dowód, iż osoby czy firma przekazująca stronie polskiej te zapisy, fałszowała oryginalne zapisy skrzynki. Prawa fizyki, jak i prawa logiki, obowiązują bezwzględnie. Nie da się ich zmienić, bo są to prawa natury; stoją one ponad „prawami” geo-polityki czy socjologii. Proponuję Prokuraturze udział mój i znanych mi specjalistów z mechaniki i dynamiki ruchu oraz elektroniki i informatyki (w dziedzinie trajektorii 3D) w części merytorycznej śledztwa smoleńskiego. Strona polityczna nas nie interesuje.


http://cato234.salon24.pl/239280,fizyk-prof-m-dakowski-w-sprawie-katastrofy-smolenskiej



Więcej szczegółów na ten temat znajdą Państwo w najlepszych blogach na temat katastrofy:



http://ndb2010.salon24.pl


http://rexturbo.salon24.pl


http://beholder.salon24.pl

Konkretny. Uczciwy. Konsekwentny. Zależy mi na Polsce.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka