Filip Stankiewicz Filip Stankiewicz
2200
BLOG

Konrad Piasecki o mitach - dalszy ciąg obrony PO i Rosji

Filip Stankiewicz Filip Stankiewicz Polityka Obserwuj notkę 23

Konrad Piasecki „popełnił” artykuł „Smoleńskie mity”. Niestety autor sam tworzy mity, zamiast je rozwiewać. Twierdzi on, że rozdzielenie wizyt nie miało znaczenia dla bezpieczeństwa naszej elity. Tymczasem do takiej delegacji jak w dniu 10 kwietnia według standardów NATO powinny być 3 lub 4 samoloty. Gdyby była jedna wizyta minister Tomasz Arabski nie mógłby w taki sposób potraktować prezydenta, bo jednocześnie ucierpiałby premier. Trudno ocenić ilu ludzi ma na sumieniu Tomasz Arabski, ale wielu - nawet przy założeniu, że rządowy TU-154 też by się rozbił. Piloci 10 kwietnia otrzymali błędne karty podejścia do lądowania - gdyby tego dnia leciał również premier Tusk zapewne karty byłyby dobre. Poza tym nie ulega wątpliwości, że w przypadku wspólnych uroczystości lotnisko w Smoleńsku byłoby lepiej zabezpieczone przez polskie służby i kontrolerzy baliby się ryzykować życia polskiej elity nawet mając polecenie z Moskwy - wiedzieliby bowiem, że wokół są polscy funkcjonariusze z bronią. Zresztą być może w takim przypadku wszelkie decyzje musieliby uzgadniać z polskimi kontrolerami obecnymi na miejscu.

Gdyby 10 kwietnia jechali wspólnie wszyscy politycy, to marszałek Komorowski zgodziłby się zapewne na zamknięcie obrad w dniu przed katastrofą, o co wnioskowali politycy PiS. Wielu posłów zginęło, ponieważ nie mogli jechać do Katynia pociągiem z rodzinami katyńskimi. Oczywiście nie można przesądzać, że decyzja Komorowskiego była wynikiem jego wiedzy o szykowaniu zamachu w Smoleńsku, mogła to być zwykła złośliwość wobec polityków wrogiej partii, której skutkiem była ich śmierć.

Piasecki podaje również, że piloci byli ostrzegani o warunkach pogodowych, nie pisze jednak że Moskwa kazała sprowadzać samolot mimo sprzeciwu kontrolera odpowiedzialnego za tę procedurę. Piloci mieli prawo sądzić, że warunki są lepsze niż w rzeczywistości, bo inaczej oczywiste byłoby zamknięcie lotniska. Piloci nie wzięli poprawki na to w jakim kraju lądują, ale ich czujność mogła być stępiona przez rzekomo dobre stosunki rządu Tuska z krwawym reżimem pułkownika KGB Putina. Trudno podejrzewać, że gdyby leciał Donald Tusk to władze Rosji wydałyby taki rozkaz kontrolerom, ponieważ nie ryzykowałyby życia przychylnego sobie polityka.

Następnie autor pisze: „trudno jednak zrozumieć, czym - chyba że uznamy, iż mieliśmy do czynienia z zamachem albo awarią - usprawiedliwić bierność załogi w sekundach po wydaniu komendy "odchodzimy".” Czy jest możliwa taka bierność przy założeniu, że piloci nie byli samobójcami? I drugie pytanie – czy jeśli to był zamach to czy Rosjanie przekazaliby nam wierne nagrania z „czarnych skrzynek”, abyśmy to ustalili? Blogerzy już dawno ustalili, że stenogramy z „czarnych skrzynek” są sfałszowane, minister Miller trzy razy jeździł zgrywać te rozmowy i za każdym razem były błędy. Czy zatem domniemana bierność załogi nie jest pośrednim dowodem na zamach lub awarię?

Konrad Piasecki dalej pisze: „Tyle że ciężko ją równocześnie zdejmować z pilotów, bo przecież ci mieli przed sobą wysokościomierze i wiedzieli, ile zostało do pasa.” Na kluczowym wysokościomierzu piloci ustawili ciśnienie podane przez wieżę – nie wiemy na 100% czy podano im je poprawnie. Kokpit rządowego samolotu podobno istnieje, niestety Rosjanie usunęli go z miejsca katastrofy już przed przybyciem operatora TVP Wiśniewskiego za pomocą ciężkiego helikoptera transportowego Mi-26 – na filmie 1:24 widać ten helikopter, linki zawiesia oraz słychać odgłos silnika. Już samo to wskazuje, że mogło być podane fałszywe ciśnienie, choć oczywiście o wiele więcej konsekwencji rodzi wiedza o tak świetnym przygotowaniu i przeprowadzeniu akcji jeszcze przed uruchomieniem syren alarmowych na lotnisku. Natomiast jeśli mowa o odległości do pasa to piloci zostali wprowadzeni w tej sprawie w błąd, być może przy użyciu mobilnych radiolatarni i nie wiedzieli gdzie znajduje się las startowy – inaczej nie znaleźliby się na kilometr przed pasem na wysokości zaledwie kilku metrów.

Niestety ustalenie prawdy długo będzie utrudnione, a być może już w ogóle niemożliwe z powodu znacznego zniszczenia wraku i innych dowodów - na przykład nagrania posła Deptuły na automatycznej sekretarce jego żony, która potwierdziła, że dzwonił z samolotu w którym wnioskując z odgłosów działy się dziwne rzeczy oraz braku oryginałów „czarnych skrzynek” i innych dowodów, jak na przykład broń i sprzęt BOR-owców. W dodatku w głowie się nie mieści, że w Polsce nie przeprowadzono sekcji zwłok wszystkich ofiar katastrofy - a gwoli ścisłości nie przeprowadzono żadnej. Zatem kiedy redaktor Piasecki pisze: „Tyle że ciężko ją [odpowiedzialność – przyp. FS] równocześnie zdejmować z pilotów,” to przyłącza się do obrzydliwej nagonki na polskich pilotów, bo nie wiemy dlaczego samolot znalazł się na ziemi. Zamiast obalać rzekome mity sam je tworzy, aby udowodnić, że środowisko realnie oceniające postępowanie elit Rosji nie ma racji. Prawo i Sprawiedliwość przetrzyma kolejny niesłuszny atak, ale Konrad Piasecki mógł pomyśleć przynajmniej o pogrążonych w smutku rodzinach poległych pilotów.

Filip Stankiewicz


Źródła:
http://fakty.interia.pl/felietony/piasecki/news/piasecki-smolenskie-mity,1587695
http://el.ohido.siluro.salon24.pl/211354,smiglowiec-ostatnie-brakujace-ogniwo
http://www.youtube.com/watch?v=4dhBhrX2h6c&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=fA3gSZPetjY
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/245300,telefon-posla-deptuly
http://mypis.pl/aktualnosci/1267-7-prawd-prezesa-pis

Konkretny. Uczciwy. Konsekwentny. Zależy mi na Polsce.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka